PRZEMYSŁAW ZAMOJSKI MALARSTWO

 

„FLOREROS Y BODEGONES.
MARTWE NATURY I OBRAZY KUCHENNE”

PRZEMYSŁAW ZAMOJSKI MALARSTWO
GALERIA TDK CZERWIEC-LIPIEC 2012R.

 

 

 

 

 

 

od martwej natury z brzoskwiniami i szklanym dzbankiem
malowanej około 50 roku naszej ery w Herkulanum
do kosza pełnego owoców Caravaggia nic się nie zmieniło.
czas nic nie znaczy jednako dla greckiego anonimowego
mistrza i proroka tenebryzmu.
jedno jest pewne jesteśmy spragnieni
chcemy jeść owoce zaczarowani iluzjonizmem chiaroscuro.
wypluć tak pestkę by zadźwięczało rzymskie szkło…

chcemy słyszeć opadające płatki róż kroić tłustą szynkę Maneta
raczyć się łososiem Goyi rwać tebańskie bochny chleba
kruszyć orzechy Claeszona Hedy.
cieknie nam ślinka na widok nieożywionych przedmiotów
tracimy resztki rozsądku chcemy jeść zachłannie nakładając
na talerze fakturę preimpresjonistycznego Chardinowskiego pâté
móc wejść w posiadanie świętego grala still life
I kontemplując odpoczywać…

światło wpada do przedmiotów i rozświetla je…
starzec czas tylko udaje obojętność wobec życia wstrzymanego i zamarłego.
jeszcze słychać głos Diderota-o Chardinie ! mistrzu ciszy nie kolory
mieszasz na palecie ale samą substancję rzeczy!
harmonia doskonałego spokoju wyreżyserowana
przez wirtuoza niepozornych struktur
zdaje się iść tropem antycznej triady Cycerona uczy (docere)
cieszy (delectare) wzrusza (permovere)

to tylko kadry które uparcie nie chcą zniknąć kiedy zamykamy oczy.
przedmioty które chcemy zabrać ze sobą nie tylko na drugi brzeg Lete
ale także po to by się nimi najzwyczajniej cieszyć
bywa i tak że sami chcemy odszukać attycki kubek Fidiasza
i ten srebrny skradziony Chardinowi…
ba! przywłaszczamy go sobie i wychodzimy na palcach z pracowni.
nieożywione znieruchomiałe piękno przejmuje nad nami władzę.
w ołtarzowe sacrum rzeczy drobnych wkrada się pragnienie posiadania
za wszelka cenę.

piękno przechadza się pośród garnków w hiszpańskiej bodedze
powtarzamy trawestując świętą Teresę z Avili.
wciśnięty w kąt andaluzyjskiej gospody
Lorca pisze „czymże byłoby życie bez róż?
ścieżką bez rytmu i krwi otchłanią bez nocy i dnia”
czarką niewypełnioną ciszą szklanką w której nie syczy
rubinowy wąż…

żywe przeczy nieożywionemu surowe gotowanemu trwałe konkuruje
z kruchym…przedmiot wyłania się z chromatyki koloru.
porzuca kadr zawieszony w przestrzeni i ożywa w naszych oczach.
lekceważąc nasza obecność rzeczy dialogują same ze sobą. Nonszalancka
elegancja form miesza się z dyskretną
obojętnością dla naszego zainteresowania.
jaka jesteś martwa naturo ? zamarłaś w bezruchu
czy tylko odpoczywasz?
wypełniona cichym milczącym życiem bywasz ofiarnym darem
i wymownym memento. nazywano cię cose piccole- rzeczą drobną
unieruchomioną modelem przepełnionym
owym vie silencieuse wplecionym w impasty bliki i laserunki
które uwodzi proponując wytchnienie.

promień słońca surfuje po skórce
cytryny pod palcami nabrzmiewa
kroplista faktura vermeerowskiej
skórki chleba sterczy jaki dziryt
gwóźdź w ścianie i nagle
zdajemy sobie sprawę że jesteśmy
bardziej kruchsi od niemego teatru rzeczy
i przedmiotów nieważnych.
znikamy jak muchy ze ściany
by zacytować słowa
samego Francisa Bacona….

w martwej naturze wsłuchuję się
w bezgłośna rozmowę zerwanej róży
i kamionkowego kubka po brzegi
wypełnionego wodą stojącego
na cynowym talerzu z obrazu
Zurbarana kwiaty pomarańczy
pomarańcze i cytryny.

floreros y bodegones – spiżarniane
martwe natury i obrazy z kwiatami
być może powstawały jako szyldy
prezentujące wiktuały.
ten prozaiczny rodowód
nie wyklucza wzniosłego piękna
przepełnionego harmonijnym sakralnym misterium.
cieniom Francesco Zurbarana i złodziejowi
chardinowskiego kubka dedykuję niniejsza wystawę.

Przemek Zamojski