Wystawa Towarzysząca 36 Barbórkowej Dramie Teatralnej
„TEATR JEST DOMEM PRAWDY.
PIOTR FRONCZEWSKI – 45 LAT NA SCENIE”

wystawa towarzysząca 36 BDT

Piotr Fronczewski należy do grona najwybitniejszych i najbardziej cenionych aktorów swojego pokolenia. W teatrze obecny jest już 45 lat. W swoim dorobku artystycznym ma 60 ról w teatrze żywego planu, 96 ról w Teatrze Telewizji i ponad 120 ról w filmach fabularnych, telewizyjnych i serialach. Jest laureatem ponad 30 nagród, którymi uhonorowano Jego osiągnięcia aktorskie: „prezentuje się jako aktor wszechstronny, potrafiący odnaleźć się w różnych stylach i konwencjach. Był gwiazdą kabaretu Jana Pietrzaka „Pod Egidą” i telewizyjnego „Kabareciku Olgi Lipińskiej”, w którym stworzył postać kabotyna – kretyna Pana Piotrusia”, „Nie tylko jego emploi aktorskie obejmuje role biegunowo zróżnicowane. Również Jego wokalne dokonania są rozmaite. Z jednej strony śpiewane przez Fronczewskiego przedwojenne przeboje ujawniły ukryty w sobie tragizm, nie tracąc nic ze swego sentymentalnego uroku, z drugiej – współczesne przeboje nagrane pod pseudonimem Franek Kimono (1984) dostały się na czołówki list przebojów choć były tylko parodią stylu bycia i mody”.

     W rankingu czytelników tygodnika „Polityka” zajął 15 miejsce na liście najwybitniejszych polskich aktorów. Natomiast podczas dyskusji telewizyjnej w 1990 r. Tadeusz Łomnicki, Zbigniew Zapasiewicz i Gustaw Holoubek uznali wspólnie, że wśród studentów PWST od 1965 r. Piotr Fronczewski należy do pierwszej trójki najwybitniejszych aktorów teatralnych w Polsce obok Andrzeja Seweryna (z którym studiował) i Wojciecha Pszoniaka.
W 1968 r. ukończył Wydział Aktorski Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej A. Zelwerowicza w Warszawie. W przedstawieniach dyplomowych grał Prokuratora w „Wilkach w nocy” T. Rittnera (reż. Maria Wiercińska), Czebutykina w „Trzech siostrach” Czechowa (reż. Marian Wyrzykowski) i przedstawieniu estradowym „W piosence rozkwita czerwień róż…” (reż. Ludwik Sempoliński).
Debiutował 14.12.1968 r. w podwójnej roli Chłopca i Autora w „Kramie z piosenkami” L. Schillera w reż. Barbary Kijewskiej na scenie Teatru Narodowego, w którym występował w sezonie 1968 – 1969.
W latach 1969 – 1973 był aktorem stołecznego Teatru Współczesnego za dyrekcji Erwina Axera, gdzie zagrał swoje pierwsze zauważone role: Mortimer „Maria Stuart” Schillera, Trufaldino „Król Jeleń” C. Gozzi i Aleks „Litość Boga” J. Cau.

      Najważniejszym i wyjątkowym czasem pracy aktorskiej dla Piotra Fronczewskiego był angaż do Teatru Dramatycznego w 1973 r. Tam, w ciągu dekady, zagrał swoje najważniejsze i najgłośniejsze role, które przyniosły mu znakomite recenzje, uznanie krytyków i publiczności: Henryk „Ślub” (reż. Jerzy Jarocki, 1974) i Książę Filip „Iwona księżniczka Burgunda” (reż. Ludwik Rene, 1975) W. Gombrowicza, Błazen „Król Lear” (reż. Jerzy Jarocki, 1977) i tytułowy „Hamlet” (reż. Gustaw Holoubek, 1979) W. Szekspira, Hrabia Szarm „Operetka” W. Gombrowicza (reż. Maciej Prus, 1980, nagroda aktorska – 21. Festiwal Polskich Sztuk Współczesnych, Wrocław 1980), tytułowy „Kaligula” Camusa (reż. Andrzej Chrzanowski, 1982). Ponadto grał m.in. Antenora „Odprawa posłów greckich” J. Kochanowskiego, Sidney`a „Wesołych świąt” A. Aycbourne`a, Roberta „Remont” braci Kondratiuków i Witusia w „Skizie” G. Zapolskiej.  W Teatrze Dramatycznym spotkał swojego mistrza i mentora Gustawa Holoubka, który kierował tą sceną. Za jego dyrekcji Teatr Dramatyczny w latach 70. był jedną z najważniejszych scen w kraju.
W 1983 r. po brutalnym wyrzuceniu Gustawa Holoubka z Teatru DramatycznegoPiotr Fronczewski na znak protestu odszedł z zespołu wraz z grupą aktorów. Później przez trzy sezony 1984 – 1987 był aktorem Teatru Studio, gdzie zagrał Mackie Majchra w „Operze za trzy grosze” B. Brechta w głośnej inscenizacji Jerzego Grzegorzewskiego (1986).
W sezonie 1986 – 1987 na zaproszenie Kazimierza Dejmka grał gościnnie Anatola” w „Portrecie” S. Mrożka w Teatrze Polskim, która była wielkim sukcesem (nagroda główna 27. Festiwal Polskich Sztuk Współczesnych, Wrocław 1988).  W latach 1987 – 1991 był nieobecny na scenach występując przede wszystkim w kinie i telewizji.

            Na stałe do teatru powrócił dopiero w 1991 r. angażując się do zespołu Teatru Ateneum, gdzie ponownie spotkał się z Gustawem Holoubkiem. Z tym zespołem związany jest do dzisiaj. Zagrał tam w 14 przedstawieniach: Wojewoda „Mazepa” J. Słowacki (1992), Pchełka „Antygona w Nowym Jorku” J. Głowacki (1993), Astrow „Wujaszek Wania” A. Czechow, i „Tak daleko, tak blisko” T. Konwicki (1998), tytułowy „Cyrano de Bergerac” Rostand (1999, nagroda „Najprzyjemniejszy Aktor” 6. Ogólnopolski Festiwal Sztuk Przyjemnych, Łódź 2000), Harpagon „Skąpiec” Molier (2001), Pierre Brochant „Kolacja dla głupca” F. Veber – spektakl nadal obecny w repertuarze, grany 750 razy), „Zaświadczenie o inteligencji” J. Dobrowolski (2002), Pacjent Mateusz „Młynarski, trzy elementy” (2003), Frederic Umaitre „Frederick, czyli bulwar zbrodni” E.E. Schmitt (2003), tytułowy „Król Edyp” Sofokles (2004 – „Feliks Warszawski” za role w obu przedstawieniach, Warszawa 2004), Porfiry „Zbrodnia i kara” F. Dostojewski (2006 – Nagroda im. C. K. Norwida), Prezes Omega „Stacyjka Zdrój” J. Przybora, J. Wasowski (2008), Vilem Regier „Odejścia” V. Havel (2008).
Grał gościnnie w Teatrze Współczesnym – Verdera w „Skarpetkach, opus 124” Colas (2010, „Złote Miedziaki” 13.Polkowickie Dni Teatru, Polkowice 2010). Współpracuje również gościnnie z Teatrem 6. Piętro: Frank Bryant „Edukacja Rity” W. Russela (2011).
Doskonałym uzupełnieniem osiągnięć artystycznych Piotra Fronczewskiego są znakomite role, które zagrał w Teatrze Telewizji. Zarówno w repertuarze klasycznym (m.in. Tuzenbach „Trzy siostry” A. Czechowa, Chlestakow „Rewizor” M. Gogola, Gil i Kasander „Parady” J. Potockiego – nagroda aktorska na Festiwalu Teatru Telewizji, Olsztyn 1979), Car „Kordian” J. Słowackiego i Pan Młody „Wesele” S. Wyspiańskiego – obie nagrodzone w konkursie Teatru Telewizji na 21. Kaliskich Spotkaniach Teatralnych, Kalisz 1981), Jagon „Otello” W. Szekspira, Baron „Na dnie” M. Gorkiego, Daum „Panna Maliczewska” G. Zapolskiej) oraz w dramatach i adaptacjach prozy polskiej i obcej (m.in. Konwicki, A. Osiecka, St. Dygat, J. Hen, I. Iredyński, T. Różewicz, J. Bocheński oraz A. Miller, J. Heller, R. Handler, E.M. Remarque, F. Veber, N. Simone).

            W ostatnich latach stworzył wybitne kreacje jako Syn w „Podróży” G. Auberta (reż. Piotr Mikucki, 2000), za którą otrzymał nagrodę za najlepszą rolę męską (wspólnie z Gustawem Holoubkiem) na 1. Festiwalu Teatru Polskiego Radia i Teatru Telewizji „Dwa Teatry”, Sopot 2001. Marlowe`a w „Lordzie Jimie” J. Conrada (2002), Fiestisowa w „Pułkowniku Ptaku” Ch. Bojczewa (2004) i wreszcie przejmującą i wstrząsająca rolę Jurgena Stroopa w „Rozmowach z katem” K. Moczarskiego (reż. Maciej Englert, 2007). Rolę uhonorowaną nagrodami za najlepsza rolę męską na 12. Międzynarodowym Festiwalu Filmów Telewizyjnych w Czarnogórze i 7. Festiwalu Teatru Polskiego Radia i Teatru Telewizji „Dwa Teatry” w Sopocie w 2007 r.

           2 lutego 2013 r. w Teatrze Ateneum odbyła się premiera sztuki Tankreda Dorsta „Ja, Feuerbach” z Piotrem Fronczewskim w roli tytułowej (Nagroda im. Tadeusza Boya – Żeleńskiego), będąca również Jego debiutem reżyserskim.
Jego najnowszą rolą jest Willy Clark w „Słonecznych chłopcach” N. Simone`a w reżyserii Olgi Lipińskiej grany gościnnie na scenie Teatru 6.Piętro (premiera 9.11.2013).

Piotr Fronczewski sześciokrotnie gościł w Tarnobrzegu z zespołem Teatru Ateneum: Wojewoda „Mazepa” j. Słowacki reż. G. Holoubek (15. BDT 1992), Pchełka „Antygona w Nowym Jorku” J. Głowacki reż. I. Cywińska (16. BDT 1993), Astrow „Wujaszek Wania” A. Czechow reż. T. Konina (22.BDT 1999), Pierre Brochant „Kolacja dla głupca” F. Veber reż. W. Adamczyk (25.BDT 2002), „Zaświadczenie o inteligencji” J. Dobrowolski (26.BDT 2003), Król Edyp „Król Edyp” Sofokles rez. Gustaw Holoubek (27.BDT 2004).

PIOTR FRONCZEWSKI O SOBIE, TEATRZE I AKTORSTWIE:

            „Chciałbym bardzo być czytelny i zrozumiały. Być akceptowany, ale nie jako aktor, który posługuje się swoim warsztatem i umiejętnościami, ale przede wszystkim jako człowiek, który ma określoną wrażliwość, filozofię, wiarę, punkt widzenia. Chciałbym mówić do ludzi używając słów. Istotnych, pełnych, brzemiennych, ważnych, odpowiedzialnych. Teatr daje szansę poszukiwania takich słów. Szukanie słów jest drogą do prawdy. A sztuka? Starsi koledzy mówili, że artystą się bywa”.

„Ważne jest, żeby mieć własny charakter pisma. Teatr nie jest niczym innym jak próbą opisania i zrozumienia świata. Należę do „robotników teatralnych” z etykietą sługi. Próbuję. Aktor próbuje do końca życia. Nigdy nie jest pewny swego. Decyduje się wyjść do ludzi, ale czuje, że bierze udział w permanentnym konkursie, jakby zdawał za każdym razem egzamin. Aktorstwo jest też bardzo szczególnym dowodem tożsamości, pozwalającym rozpoznać człowieka w całej jego złożoności”.

„Skromność wynika z dyktatu mojej natury. To nie kokieteria. Nie zachowuję się na użytek mojego wizerunku. Nie wymyśliłem sobie, że jeśli będę skromny, delikatny i nieśmiały, to będę postrzegany. Nie. Pies to rąbał. Ja mam taka naturę i nie zamierzam z nią walczyć. Jestem przez naturę nastrojowy mollowo. Z pewną skłonnością do refleksji i wątpliwości. Składam się z samych wątpliwości. Myślałem, że z latami praktykowania w tym zawodzie, to przejdzie. Ale okazuje się, że ten stan się nasila. Czasami nawet uniemożliwia działanie i pracę”.

            „Teatr jest, jak kiedyś pozwoliłem sobie to sformułować, domem prawdy, w którym od czasów antycznych zadajemy sobie pytania o to, czym jest miłość, odwaga, poświęcenie, męstwo, honor, odpowiedzialność, nienawiść. Zmieniają się dekoracje, zmieniają aktorzy, ale pytania są niezmienne. Byliśmy karmieni tego rodzaju wiedzą i wrażliwością, najpierw naszych profesorów, a później wybitnych kolegów z teatru. Niebem było już samo przebywanie wśród tych ludzi, którzy nieśli ze sobą doświadczenie, etyczne zasady, moralność, którzy wyraźnie wskazywali, co jest piękne, a co szpetne, co ważne, a co tchórzliwe, co głupie., a co mądre (…). Teatr jest orką na ugorze, ciężką i niewdzięczną. Profesor Bardini mawiał: „w teatrze bywają ciężkie lata, trudne miesiące, złe tygodnie i tylko czasami bardzo dobre dni”. Należę do ludzi, których sukces nie buduje, nie potrafię z tego skorzystać, nie potrafię tego zamienić na dobre samopoczucie, pewność siebie, uznanie siebie za kogoś wartościowego. Porażka demoluje mnie zupełnie, ciężko się z niej podnoszę i tracę w ogóle apetyt na życie. Jestem przez naturę nastrojony mollowo, nie mam w sobie tonacji dur. Co nie znaczy, że nie potrafię być wesoły i zabawny, ale mam w sobie skłonność, niestety, do refleksji”.

            „Doznałem łaski, a może raczej dobrodziejstwa, bo miałem szczęście poznać Gustawa Holoubka. Mówię czasem pół żartem, pół serio, ale z powagą, że jest on dla mnie swoistym dowodem na istnienie Boga. Zwróciłem na niego uwagę jako nastolatek, kiedy świadomie zacząłem chodzić do teatru. Zobaczyłem go w plejadzie znakomitych aktorów. Ale on jedyny, mnie, gówniarza, przywiązał do siebie. Był to rok 1966. Teatr Narodowy, sztuka „Namiestnik” w reżyserii Kazimierza Dejmka. Był w nim magnetyzm, siła przyciągania, która każe słuchać, patrzeć. Pamiętam, że dreptałem później na Wierzbową, stawałem przy wyjściu dla aktorów, wyczekiwałem go. Nie podchodziłem oczywiście. Ale przyglądałem mu się. To była moja, w najlepszym tego słowa znaczeniu, miłość teatralna. Stał się dla mnie kimś ważnym, bo był kimś mądrym. Nigdy nie przypuszczałem, że kiedyś będę miał szczęście stać obok niego na scenie”.

            „Żyjemy w szekspirowskim świecie, który „wychodzi z formy”. Zniknęły granice wstydu, niepokoju, obawy, to wszystko, co trzyma sztukę w ryzach. Jeżeli te fastrygi rwą się, jeżeli gorset nie wytrzymuje i pęka, to scena staje się miejscem prezentacji własnych patologii, zniekształceń, fobii, uzależnień, agresji, niekontrolowanych emocji. Wylewa się z tego coś, co jest ludzką ohydą, nieprzyzwoitością, co nie zasługuje na miano sztuki. Myślę, że ten problem zaczyna się w domu, w rodzinie, która jest odmienna od tej rodziny, jaką prawdopodobnie miało moje pokolenie, gdzie przede wszystkim rozmawiało się, był wspólny czas na posiłek, rozmowę, obowiązywały jakieś normy i zasady, których dzisiaj nie ma. Wszyscy pracują, wszyscy pozostają w jakimś obłąkańczym pędzie i nie ma czasu, żeby się zatrzymać, popatrzeć sobie w oczy, przytulić czy wspólnie pomilczeć. A rozmowa jest punktem wyjścia do wszelkiej działalności, w sztuce na pewno. Gombrowicz, który mówił, że artysta jest przede wszystkim wyładowaniem, a potem myśleniem, prawdopodobnie miał rację, ale tylko częściowo. Artysta powinien być do tego wyładowania przygotowany, bo inaczej mamy do czynienia z czymś kompletnie niekontrolowanym, co wieszczy katastrofę”.

            „W Szkole Teatralnej w czasie studiów natknąłem się na tekst sztuki „Geniusz i szaleństwo” Aleksandra Dumasa, opowiadający o wielkim aktorze angielskim Edmundzie Keanie. Po spektaklu został zaproszony na dwór królewski. Poproszono go, żeby powiedział, co to znaczy być aktorem. Zapamiętałem to: „człowiek rodzi się aktorem, tak jak rodzi się księciem. Nie gra się po to, żeby zarabiać na życie. Gra się po to, żeby kłamać, żeby siebie okłamywać, żeby można było być tym, kim nie można być, ponieważ ma się dosyć bycia tym, kim się jest. Gra się dobrych, bo jest się złym, gra się świętych, bo jest się podłym. Gra się morderców, ponieważ jest się kłamcą z urodzenia. Gra się, aby się nie znać i gra się, ponieważ się siebie zna zbyt dobrze. Gra się, bo kocha się prawdę, i gra się, ponieważ prawdy się nienawidzi. Gra się, ponieważ zwariowałoby się nie grając”.

23 listopada 2013 r. o godz. 17.00 odbył się wernisaż wystawy z udziałem Piotra Fronczewskiego

Wystawa ze zbiorów archiwum Teatru Współczesnego, Teatru Dramatycznego, Teatru Ateneum
i Teatru 6 Piętro w Warszawie.

patronat: Pracownia Dokumentacji Teatru Instytutu Teatralnego im. Zbigniewa Raszewskiego
w Warszawie

kurator wystawy: Andrzej Wilgosz
aranżacja plastyczna: Bożena Wojtowicz – Ślęzak