Piotr Nalepa – gitarzysta i kompozytor, syn Tadeusza Nalepy i Miry Kubasińskiej. Pierwsze kroki na muzycznej scenie stawiał u boku ojca, z którym występował w zespole od 1993 r. Później współpracował także m.in. z Kasią Kowalska, czy Januszem Panasewiczem. Kilka lat po śmierci rodziców stworzył projekt Piotr Nalepa Breakout Tour, czyli cykl koncertów Piotra z zespołem Nie-bo przypominających muzykę rodziców. Taki występ poświęcony pamięci Miry Kubasińskiej i Tadeusza Nalepy odbędzie się 6 marca w Tarnobrzeskim Domu Kultury. Bilety do kupienia w Dziale Organizacji Imprez TDK oraz na www.biletyna.pl.

TDK: Policzył Pan ile koncertów w ramach projektu już się odbyło?

Piotr Nalepa: Ponad 150 koncertów.

TDK: Nie ma Pan czasem dość śpiewania po raz kolejny “Kiedy byłem małym chłopcem”?

P.N.: To nie ja śpiewam w zespole, ja “tylko” gram na gitarze. Jeszcze mi się nie znudziło.

TDK: Jakie utwory Rodziców są Pana ulubionymi?

P.N.: Tych  ulubionych jest sporo. Większość z nich wykonujemy na koncertach.

TDK: W jaki sposób wybiera Pan utwory, które wykonuje w ramach projektu? W końcu dorobek twórczy Pana Rodziców był bardzo bogaty…

P.N.: Przede wszystkim są to te bardziej znane publiczności “przeboje”, ale również mniej znane utwory zespołu Breakout.

TDK: Dlaczego zdecydował się Pan właśnie na repertuar Rodziców, a nie własną twórczość?

P.N.: Tak wyszło. To jest piękna muzyka. Gram ją z radością, a co najważniejsze, ludzie chcą tego słuchać. W tej chwili nie mam własnego repertuaru.

TDK: Czy często czuje się Pan porównywany i oceniany przez pryzmat Tadeusza Nalepy?

P.N.: Myślę, że na pewno tak się dzieje, ale nie przejmuję się tym. Trudno, żeby było inaczej.

Nalepa okładkaSłynna okładka płyty z Piotrem i tatą Tadeuszem
fot. archiwum

TDK: Jaka publiczność pojawia się na Pana koncertach? Głównie ci, co pamiętają Breakout, czy także młodzi, którzy odkrywają tę muzykę?

P.N.: Są to zarówno ludzie, którzy pamiętają Breakout i mają związane z tym sentymenty, ale również młodsi, którzy przychodzą dla dobrej muzyki po prostu. Mam wrażenie, że grono naszych słuchaczy się ciągle powiększa.

TDK: Z jakim odbiorem Pana koncerty spotykają się wśród młodych słuchaczy?

P.N.: Mimo, że ta muzyka jest starsza od nich, to bawią się przy niej świetnie. Myślę, że na naszych koncertach jest mnóstwo pozytywnej energii, a ludzie to czują.

TDK: Jak Pan sądzi, co sprawia, że te piosenki się nie starzeją i wciąż mają swoich wiernych fanów?

P.N.: To są chyba po prostu dobre kompozycje. Kiedy są dobrze zagrane to brzmią ciągle świeżo.

TDK: Czy granie muzyki Rodziców sprawiło, że lepiej ich Pan poznał? Może zbliżył się do nich?

P.N.: Raczej nie. Ich już nie ma.

TDK: Myśli Pan czasem, jak by to było, gdybyście koncertowali teraz razem?

P.N.: Grałem w zespole mojego ojca przez kilkanaście lat, występowaliśmy również z moją mamą, nie muszę więc sobie tego wyobrażać, wystarczy powspominać.

TDK: Czy rzeczywiście (jak to komentuje wielu dziennikarzy muzycznych) wypełnia Pan swoisty testament muzyczny Rodziców? Przyświeca Panu taka idea?

P.N.: Tego typu opinie pozostawiam dziennikarzom. Ja po prostu gram fajną muzykę dla ludzi, którzy chcą przychodzić na koncerty, sam dobrze się przy tym bawiąc.

TDK: Koncertowanie to Pana żywioł, często Pan wspomina, że właściwie spędził dzieciństwo
w rozjazdach i za kulisami. Nie ma Pan tego czasem dosyć? Czym dla Pana jest koncertowanie?

P.N.: Ja moje koncerty traktuję bardzo emocjonalnie, każdy z nich to przeżycie, przygoda. Będę grał ten repertuar dopóki się to nie znudzi publiczności.
Rozmawiała Renata Domka

Breakout-plakat